Green Parts – poznaj kontrowersje wokół polityki PZU S.A. i dowiedz się kto na tym traci
Damian Nowicki
Adwokat
Powszechny Zakład Ubezpieczeń S.A. kilka lat temu wprowadził politykę tzw. Green Parts. Ta chwytliwie brzmiąca nazwa podyktowana jest rzekomą troską o ochronę środowiska. Polityka ta znajduje wyraz w procesach likwidacji szkody, przy okazji których zakład ubezpieczeń dokonuje potrącenia w wypłacanym odszkodowaniu o rzekomą wartość rynkową zniszczonych części. Jeżeli poszkodowany przekaże własność tych części PZU, ten dopłaci brakującą kwotę odszkodowania.
Na pierwszy rzut oka przyjęta polityka ubezpieczyciela ma sensowne uzasadnienie. W praktyce likwidacyjnej okazuje się jedynie próbą nieudolnego zaoszczędzenia własnych wydatków, czyli wypłacanych świadczeń z polis.
Zacznijmy od oceny prawdziwości deklarowanej przez PZU dbałości o środowisko. Wydaje się, że forsowana polityka w rzeczywistości jest gołosłowna. Przekonuje o tym fakt, że ubezpieczyciel dokonuje potrącenia rzekomej wartości części zniszczonych, w przypadku braku przekazania tych części do ubezpieczyciela, a zarazem nie chce egzekwować zwrotu części podlegających regeneracji, akumulatorów oraz smarów, olejów i innych płynów eksploatacyjnych. Utylizacja ta tymczasem oznacza koszty, które w praktyce nigdy nie są przerzucane na zakłady ubezpieczeń, a tytułem darmym czynią to serwisy samochodowe.
Powszechny Zakład Ubezpieczeń znalazł sposób na zaoszczędzenie na odszkodowaniach, ale sposób niedoskonały, bo blankietowy. PZU nie wskazuje nigdzie zasad ustalania wartości zniszczonych części, co oznacza dowolność w decyzji o zastosowaniu formuły Green Parts w szkodzie. Poszkodowany zarazem nigdy nie może mieć pewności, czy ubezpieczyciel z tego uprawnienia do potrącenia skorzysta. O wszystkim dowiaduje się bowiem dopiero po zakończonej dawno naprawie.
Czyniąc przy tym użytek z deklarowanego prawa do kompensaty Green Parts, zakład ubezpieczeń obiektywnie nie ustala wartości żadnych części, ani nawet nie wskazuje, o jakie części chodzi. Co więcej, nie dokonuje nawet ich oględzin. Jak zatem można wiarygodnie oszacować wartość zniszczonych części, które następnie podlegają potrąceniu? Co ciekawe, skoro sam ubezpieczyciel przyjmuje, że dana część nie nadaje się do dalszej eksploatacji i wymaga wymiany a nie naprawy, to o jakiej wartości rynkowej można mówić?
Polityka Green Parts z jeszcze jednego prawnego punktu widzenia stanowi nieporozumienie. Uprawnienie wynikające z „Green Parts” prawnie, stanowi potrącenie własnego roszczenia, tudzież zaliczenie na jego poczet. Dokonanie potrącenia lub zaliczenia wymaga specjalnego upoważnienia, w które szeregowy likwidator z pewnością nie jest wyposażony. W przypadku odpowiedzialności autocasco, postanowienie dotyczące Green Parts, z racji swojej blankietowości i co za tym idzie – arbitralnego czynienia z niego użytku – może być również oceniane przez pryzmat nieważności.
W zakresie zaś konsumentów – przez pryzmat abuzywności.
Polityka Green Parts zapewne będzie w przyszłości modyfikowana. Na dzień dzisiejszy wydaje się łatwa do podważenia, przynajmniej w postępowaniu sądowym.
Polecamy Państwu również nasz blog prawny, gdzie znajdują się m.in. artykuły związane z tematyką sporów sądowych przygotowane przez nasz Zespół.
dla
branży spożywczej
i rolnej
prawny